Refleksja...

Zima nie jest ulubioną porą roku jeźdźców. Część z nich ma tyle szczęścia, że posiada dostęp do hali i tam trenuje zimą. Jednak niektóre osoby (w tym ja) do hali dostępu nie mają. I wtedy można jeździć tylko gdy nie ma mrozu, śniegu, pluchy i innych strasznych rzeczy tego typu :). Taki pech. Ja odkąd jeżdżę konno za zimą nie przepadam. Ostatnio mam baardzo duże zaległości:
1. Nie jeździłam ponad dwa miesiące, gdyż w na początku października spadłam z konia w terenie i skręciłam kostkę. No i oczywiście dwa miesiące "odpoczynku". Grrr...
2.Byłam na dwóch jazdach w grudniu. Nie było mrozu, pogoda raczej bardziej marcowa niż grudniowa, więc można jeździć. Na pierwszej z jazd totalnie mi nie szło. Zresztą ja w jeździe dłuższych przerw mieć nie mogę, bo jak je mam to mi totalnie nie idzie :(. Czy tylko ja tak mam? Na kolejnej jeździe było duużo lepiej (choć i tak bywały dużo lepsze treningi). Instruktorka obiecała na następnej jeździe galop. Ale kiedy następna jazda? Co najmniej za miesiąc po poprzedniej >.<.
3. Mogę jeździć tylko w soboty. Nie będę wyjaśniać powodów, gdyż to moje prywatne sprawy, ale od zawsze tak jest. Tylko raz w tygodniu. W wakacje mogę częściej, ale w mojej stajni codziennie jest inny instruktor, a z nie wszystkimi miło się trenuje (jednak tak jest chyba w każdej stajni), także...

Z jazdą u mnie jest tak: jeżeli jeżdżę regularnie co tydzień to robię postępy, dobrze mi idzie, uczę się itp. A jak mam dłuższe przerwy to klapa! Jednak sport wymaga regularnych treningów. Konno jeżdżę od sierpnia 2013 r., w '13 i '14 były to nieregularne treningi. Czasem jeździłam co tydzień, czasem co dwa, a zdarzały się nawet kilkumiesięczne przerwy. Nie mogłam wyjść z poziomu stęp-kłus. W 2015 za obietnicę noworoczną przyjęłam regularne jazdy. Udało mi się ją zrealizować; teraz jestem na poziomie stęp-kłus- galop. Nie wiem czy w tym roku nauczę się skakać, więc nie daje sobie takiej obietnicy. Moje postanowienie- Trzymać formę! Doskonalić się, nauczyć się lepszej kontroli nad koniem w galopie, większego użycia łydek i dosiadu, a mniejszego wodzy (mam do tego tendencje), doskonalić dosiad. Owszem, skoki są moim największym marzeniem, ale jeździectwo to trudny sport. Tu nic nie przychodzi łatwo. Co ciekawe bardzo lubię niełatwe treningi. Lubię gdy moja instruktorka czasami zwraca mi ciągle uwagę i poprawia mój dosiad, czasem każe robić rzeczy które przyprawiają mnie o ból nierozciągniętych mięśni. Lubię to, gdyż wiem że dzięki temu staję się coraz lepszą amazonką i będę jeździła coraz lepiej. Cóż, ciężka praca popłaca.
Kocham wiosnę i jesień. Lato też. Mogę wtedy jeździć regularnie, w jako takich warunkach. Nie mogę doczekać się wiosny. Byle przetrwać styczeń, luty i część marca. Potem z górki...
Oj, rozpisałam się dzisiaj. Jakoś tak mnie naszło. Nigdy na taki temat w internecie nie pisałam, więc wybaczcie jeżeli coś będzie nie tak. A, i tak na marginesie! Zapraszam na mojego instagrama.
#Zuz

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz